wtorek, 26 lipca 2005

Kristiansand i powrót

Ponieważ wieczorem musimy załadować się na prom w Kristiansand, postanawiamy spędzić tam dzień. Po śniadaniu jeszcze ostatni rzut oka na Evje, parę fotek (znów w lekkim deszczu). Płatność za domek, co już też nas nie dziwi, jest automatyczna. Po prostu wrzucamy kopertę z pieniędzmi do skrzynki na listy. Kluczyk odwieszamy na haczyk, tak by następni mogli skorzystać z domku nawet pod nieobecność obsługi...

Kristiansand, mimo przewodnikowych zapowiedzi nie zachwyca. Ot, średniej wielkości portowe miasto bez jakiegoś specjalnego charakteru. A może po prostu już za dużo ładnych rzeczy widzieliśmy?

O godz. 0:15 instalujemy się na promie. Dziewczyny idą jeszcze pobiegać po sklepach, ja w kimono. Jutro pół dnia jazdy. W planie mamy postój w Kolding i zwiedzanie Legolandu.

O 4:30 pobudka - dopływamy do Danii. Oj ciężko się wstaje, ciężko .. Nie mam pewności, czy panie w ogóle oprzytomniały, bo po zajęciu miejsc w samochodzie kontynuują kamienny sen.

Po drodze zapada decyzja - odpuszczamy sobie Legoland, jedziemy do Eindhoven. Będzie jeden dzień krócej, ale za to będziemy w lepszej kondycji. Droga przez Danię i Niemcy raczej bez historii. Jedyny akcent godny odnotowania to niezły obiad w autostradowym zajeździe w Niemczech. Co tu dużo mówić - nasi sąsiedzi umieją dobrze gotować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz