W tym roku decydujemy się, by spędzić tydzień w Andaluzji. Dzięki temu będziemy przeżywać wiosnę dwa razy - raz na południu Europy, pod koniec lutego i potem za parę tygodni w Holandii.
Ponieważ już kiedyś objechaliśmy kilka miast w Andaluzji, w tym roku ograniczamy się do Kordoby i Malagi.
Rano jedziemy do Charleroi, by o 12:30 wylecieć do Malagi. Lotnisko dość nietypowe, bo oddalone od Eindhoven o 200 km. Ale tak się składa, że dzisiaj zaczynają się wakacje w północnej części Holandii i ceny biletów lotniczych z Holandii były bardzo drogie. Lot z Charleroi, nawet po doliczeniu kosztów parkingu i paliwa na dojazd jest o 150 EUR tańszy niż z Eindhoven czy Amsterdamu.
Trasa w zasadzie bez historii. O 18:00 docieramy do hotelu Don Paula w Kordobie, położonym w starej dzielnicy żydowskiej. Wieczorem robimy krótki rekonesans po centrum miasta. Jest akurat koniec karnawału, także w mieście dość spory tłum. Niektórzy są poprzebierani, spora grupa świętuje niosąc figurę Chrystusa dźwigającego krzyż. Wprowadza nas to w lekką konfuzję. Doczytujemy wieczorem, że koniec karnawału w Hiszpanii świętuje się w weekend przed, albo po Środzie Popielcowej.
Ponieważ już kiedyś objechaliśmy kilka miast w Andaluzji, w tym roku ograniczamy się do Kordoby i Malagi.
Trasa w zasadzie bez historii. O 18:00 docieramy do hotelu Don Paula w Kordobie, położonym w starej dzielnicy żydowskiej. Wieczorem robimy krótki rekonesans po centrum miasta. Jest akurat koniec karnawału, także w mieście dość spory tłum. Niektórzy są poprzebierani, spora grupa świętuje niosąc figurę Chrystusa dźwigającego krzyż. Wprowadza nas to w lekką konfuzję. Doczytujemy wieczorem, że koniec karnawału w Hiszpanii świętuje się w weekend przed, albo po Środzie Popielcowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz