sobota, 19 lipca 2008

Na Wschód


Po śniadaniu i bardzo cienkiej kawce wyruszamy w trasę. 
Odcinek Wrocław-Kraków mija nam bardzo przyjemnie, po autostradzie z prawdziwego zdarzenia. Ze względu na "dobry czas" zjeżdżamy do Krakowa na lancz. Tam entuzjazm drogowy nieco nam osłabł, bo dostaliśmy się w korek na autostradzie. Jak się potem okazało, rzecz typowa. Czym prędzej zawracamy i opłotkami dostajemy się do miasta. Na Rynku jemy pyszny żurek w chlebie i jesteśmy świadkami nagłego deszczu. Dzięki temu mamy bardzo ładne zdjęcia Kościoła Mariackiego.


Wyjazd z Krakowa jest dość koszmarny, ze względu na korki. Za to mniej więcej od Bochni sytuacja się poprawia. Po drodze planujemy stanąć na jakiś czas w Łańcucie. Przedtem jednak bardzo pozytywnie zaskakuje nas Rzeszów.
Dobrej jakości obwodnica miasta prowadzi przez uporządkowane i urządzone z głową przedmieścia. To ewenement chyba  w skali kraju.
Do Łańcuta docieramy po 17.00, także na zwiedzanie pałacu nie mamy szans - muzeum jest w sezonie letnim czynne do 15.30. Za to mamy możliwość podziwiania chyba z dziesięciu kreacji ślubnych, jako że park w Łańcucie jest miejscem plenerowym do zdjęć młodych par. 


Z Łańcuta jedziemy już do Zwierzyńca, by "za jasnego" odnaleźć kwaterę. Okazuje się to nie takie proste. Śpimy w "sali myśliwskiej", której ściany zdobią trofea wędkarskie i myśliwskie.
Wieczorem idziemy "na miasto", by zjeść pyszną kolację w restauracji "Młyn". Naprawdę godna polecenia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz