niedziela, 20 lipca 2008

Zamojszczyzna

Po śniadaniu jedziemy na wycieczkę do Zamościa i okolic. 
Wybieramy drogi lokalne i jedziemy przez miejscowości o takich wdzięcznych nazwach jak Wywłoczka czy Wygwizdów. Pierwszy postój jednak mamy w Szczebrzeszynie. Miasteczko jest mało ciekawe. Wrażenie robi duży, choć nieco zaniedbany stary kirkut.



Odwiedzamy też chrząszcza, co "brzmi w trzcinie".

Po Szczebrzesynie na trasie leży Zamość. Rynek jest rzeczywiście ładny, tak jak to opisują wszystkie przewodniki. Ale samo miasto robi dość smętne wrażenie. Także jedziemy dalej.


Następny postój mamy w Hrubieszowie, gdzie planujemy zjeść lunch i wypić kawę. Zadanie okazuje się niewykonalne. Za to obfotografujemy bardzo ładną cerkiew i miejsce urodzin Bolesława Prusa.


Poza tym miasteczko robi wrażenie dość zapyziałego.
Z Hrubieszowa jedziemy w stronę Tomaszowa Lubelskiego. Mamy postanowienie, że bez względu na to jaka będzie restauracja, jemy i pijemy kawę. Tomaszów to kolejny przykład kreatywnej urbanistyki. Wielkie jak lotnisko rondo w centrum miasta ozdobione jest z jednej strony budynkami z wczesnego Gierka, a z drugiej budkami z późnego Wałęsy.
Ładna cerkiewka i kościół są pochowane i trzeba ich poszukać. Odnotowujemy jednak sukces gastronomiczny - jest restauracja z kawą i posiłkiem. A sukces jest nie byle jaki, bo jesteśmy ostatnimi klientami obsłużonymi przez panią w ciągu nadchodzącej godziny. Powód - przyszła grupa 15-osobowa i pani się nie wyrabia, tak więc klienci odchodzą z kwitkiem. Ot, taki folklor.
W drodze powrotnej odwiedzamy Krasnobród, gdzie odbywają się "Dni Krasnobrodu 2008". Kolorowa, lokalna impreza.


Ostatnim akcentem wycieczki jest wizyta w zagrodzie Guciów. Jest to mały skansen, w którym można zjeść i nawet przenocować.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz