Tegoroczne lato upływa nam pod znakiem wizyt różnych gości, którzy oprócz spotkania z nami chcą zobaczyć Holandię, przynajmniej te jej najbardziej charakterystyczne miejsca i fragmenty. Ponieważ mieszkamy tutaj już jakiś czas, zawsze mamy dylemat, kiedy pada pytanie na temat potencjalnych miejsc godnych zobaczenia. Mamy bowiem świadomość, że po powrocie z wakacji większość chce mieć pamiątki i świadomość, że "zaliczyła" wizytówki odwiedzonych miejsc. Z drugiej strony wiemy, że te "wizytówki" to nierzadko mieszanka, owszem, autentyzmu, ale też sztuczności, przemyślnej kreacji marketingowej, za to z gwarancją niemałych tłumów na miejscu. Dlatego przez lata wypracowaliśmy taki mały schemat "typowej", ale jednak innej niż w przewodniku, albo biurze podróży marszruty przez Holandię.
Wizytówki Niderlandów
Z czym kojarzy się większości ludzi Holandia? Wymieniając jednym tchem: z wiatrakami, tulipanami, kanałami, drewnianymi chodakami (klompami), Amsterdamem. Przy dłuższym zastanowieniu: z malarstwem, porządkiem przestrzennym, wolnością przekonań i liberalnością prawa oraz przepisów, może piłką nożną. I tak właśnie ustawiane są programy większości wycieczek zorganizowanych:
Amsterdam (z obowiązkowym przepłynięciem się stateczkiem po kanałach), Kinderdijk (bo wiatraki), wiosną Keukenhof (bo tulipanowe pola i bajeczna wystawa kwiatów w otwartym ogrodzie), Haga (bo siedziba parlamentu, premiera i Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości), Delft (bo "Dziewczyna z perłą" Vermeera i jego pracownia w tym mieście).
Oczywiście niewątpliwie są to jedne z najbardziej typowych miejsc w kraju i z pewnością spełnią oczekiwania 80-90 procent zwiedzających. Ale można też oglądać kraj nieco inaczej, tak by wycieczka miała trochę szerszy kontekst i była bardziej edukacyjna.
1. Teza: stolica nie jest wizytówką kraju
Dotyczy to chyba większości stolic, a na pewno tych, które odwiedziłem (a było ich już kilka). Tak samo jest z Amsterdamem. Dlatego zawsze doradzamy odwiedzić to miasto na końcu wycieczki, po zobaczeniu innych miejsc. I zawsze efekt jest podobny: pytanie, albo stwierdzenie, że "to nie jest Holandia!" No nie, to duże miasto, które prawie nigdy nie śpi, ale w którym Holendrzy są prawie niewidoczni.
Także proponuję eksperyment: ustawić wycieczkę tak, by do Amsterdamu zawitać na końcu pobytu.
2. Wiatrak ma wiele zastosowań
Oglądając Kinderdijk i rząd równiutko ustawionych wiatraków czasami nasi goście zadają nam pytanie: tak naprawdę to po co im tyle? Dlatego zamiast Kinderdijk, proponujemy wycieczkę niedaleko Amsterdamu, do Zaanse Schans, gdzie w skansenie zgromadzono w sumie 13 wiatraków, które pokazują różne funkcje tej maszyny. Wycieczka na pół dnia, z widokami może nie tak malowniczymi jak w Kinderdijk, ale dająca odpowiedzi na wiele pytań: dlaczego już kilkaset lat temu Holendrom udało się osuszyć tereny depresyjne, jak mogli zbudować w XVII wieku flotę handlową i wojenną dorównującą angielskiej w znacznie krótszym czasie i przy mniejszym nakładzie sił ludzkich, dzięki czemu mogli masowo produkować klompy?
3. Kanały w Holandii są wszędzie
No, prawie wszędzie. Chodzi o to, że nie trzeba jechać do Amsterdamu, by posmakować ich urok i się po nich przepłynąć. Równie sympatycznie jest w Lejdzie, Delft, Utrechcie. Te miejsca to zresztą punkty wycieczki, którym spokojnie można poświęcić pół dnia albo i więcej. Na zdjęciach obrazki z Delft:
4. Holandia to koegzystencja ludzi, lądu i wody
To nie jest tak łatwe do wypatrzenia, ale wizyta w kilku miejscach może w tym pomóc.
Proponuję odwiedzić dowolną wieś, albo niewielkie miasteczko gdziekolwiek w Holandii (może poza prowincją Groningen). Co nas, Polaków, uderza to ogólny ład, porządek i czystość. To cecha, która została wykształcona przez wieki ciężkiej walki z wodą: aby żywioł był choć trochę przewidywalny, zabudowa i otoczenie musi być uporządkowane.
Kto te zmagania chce prześledzić w większej skali, niech wybierze się do Zelandii, by obejrzeć projekt "Deltawerken" - inżynieryjny cud świata.
Jak to jest różne od krajów sąsiednich (i wyjątkowe dla Niderlandów), widać po przekroczeniu granicy z Belgią, czy Niemcami. Polecam przekroczyć granicę między tymi krajami, wybierając jedną z dróg lokalnych albo kolej, by przekonać się, o czym piszę.
Tych, co interesują się urbanistyką albo architekturą miast, zachęcam do obejrzenia Rotterdamu. W tym mieście widać, że można nowe rzeczy budować z głową i tak, by w ogólnym zarysie nie kłóciły się istniejącą infrastrukturą.